wtorek, 31 marca 2015

Planowanie miesiąca- podsumowanie marzec

To już koniec marca? A kiedy to zleciało?;-)
Tym razem planowanie miesiąca oparłam o zaplanowanie cyklicznych wydarzeń w tygodniu- jeden plan na cały miesiąc.
W plan tygodniowy wplotłam takie rzeczy jak w ostatnim miesiącu- czyli dbanie o ciało, ducha i umysł oraz typowe obowiązki domowe. Jestem daleka od zrealizowania wszystkiego, ale zauważam postęp;-) Chociażby własnie w obowiązkach w domu;-) Postaram się kwiecień rozpisać tydzień po tygodniu z uwzględnieniem jeszcze dodatkowo wydarzeń okolicznościowych;-) czyli tym razem z kalendarzem i konkretną datą. Jestem dobrej myśli- robi się ciepło i coraz więcej się chce;-) Jak teraz wpadnę w rytm to i zimę przeżyję z rozpędu;-)

ps: Póki co pada i mocno wieje, ale to przecież nic;-p

wtorek, 24 marca 2015

Wiosenne mycie okien

Ja już po;-) To znaczy wszystkie okna umyte. Było ciężko? Przy dobrej organizacji - niekoniecznie. Jak udało mi się tym nie zmęczyć, szybko skończyć i być zadowoloną?
1. jednego dnia maksymalnie 2 okna
2. najpierw wiaderko z ciepłą wodą z płynem do naczyń i szmatką;-) przetrzec kurz z ram, szyb i parapetów
3. płyn do mycia szyb i ręcznik papierowy
4. sucha, czysta szmatka do polerowania

i już;-) 4 dni po maksymalnie 1 godzinę roboty;-)

Żadnych octów, gazet, gliceryn, pończoch, ściągaczek i nie wiadomo czego jeszcze, a okna lśnią;-)i wypuszczają dużo światła;-)

ps: podobno okna powinno myć się co kwartał (patrz Perfekcyjna Pani Domu)- mi wychodzi dwa razy w roku... przed zimą i po zimie... Nie zamierzam się tym przejmować. Poprawiam korone i tak trzymać;-)

piątek, 20 marca 2015

Nieczego nie dotykaj dwa razy;-)

Brzmi tajemniczo i jakby magicznie? Nic bardziej mylnego;-) to stara zasada działania;-) najczęściej dotyczy sprzątania, ale przecież nie tylko sprzątaniem świat stoi;-) więc śmiało można stosowac do innych działań..
Jak wyjasnić tę enigmatyczną zasadę? hmmm nic prostszego, ale opiszę na przykładzie sprzątania (no jakżeby inaczej)
Przykład 1.
wyjmujesz pocztę ze skrzynki- nie odkładaj na półkę, tylko od razu ją przejrzyj- co do wyrzucenia to do wyrzucenia, itd
przykład 2.
zdejmujesz suche pranie ze sznurka- nie odkładaj, tylko od razu posegreguj- poskładaj co już można, połącz skarpetki w pary itd.

W ten sposób pierwszy krok zrobiony- oczywiście nie zawsze możesz zając się od razu płaceniem rachunków czy prasowaniem, ale masz już przygotowaby grunt do dalszej pracy. A potem to już proste- i tak musisz to zrobić to może lepiej wcześniej niż odkałdać na ostatnią chwilę lub na święte nigdy?;-)

czwartek, 19 marca 2015

Tyłek skwierczy czy kanapa trzeszczy?

Ćwiczenia fizyczne dają wspaniałe samopoczucie- organizm wytwarza endorfiny (hormon szczęścia) i życie staje się piękne.
A gdy motywacji brak? Co zrobić, żeby nie zalegać na kanapie tylko się ruszyć? Czy samo planowanie miesiąca i tygodnia wystarczy?
Jak pojawia się więcej słońca to aż się człowiek rwie do aktywności fizycznej. Poruszać się, wypocić, osiągnąc więcej niż ostatnio. Lubię efekt skwierczącego tyłka;-)
A że potem kanapa potrzeszczy? No cóż-odpocząć też trzeba- byle się nie obżerać;-)

niedziela, 1 marca 2015

Podsumowanie akcji: Planowanie miesiąca

Jest wspaniale;-) motywacji jest wystarczająco;-)
Podzieliłam planowanie miesiąca na 3 sfery: ciało, umysł i ducha. Dziś mogę podsumować luty- udaje mi się bez problemu realizować ciało i ducha, ale nie wystarczy już czasu i sił na intelekt;-(
Jakoś muszę to odwrócić w marcu- wszak bez rozwoju inteligencji mój blog skazany jest na porażkę... Biorę się za planowanie marca. Trzymajcie kciuki;-)

PS: Może w końcu zbiorę się na odwagę, żeby wstawić na bloga moje postanowienia. Póki co zostaje to jako mój copyright;-)

czwartek, 5 lutego 2015

LUTY- planowanie miesiąca

Postanowiłam być dla siebie trenerem personalnym. W końcu kto biednemu zabroni żyć bogato;-)
mam nadzieję, że nie będzie jak w tym dowcipie:
-Puk, puk!
-Kto tam?
-To ja motywacja.
-Siadaj, rozgość się.
-Nie, nie, ja tylko na 5 minut;-)

środa, 4 lutego 2015

Na bocznicy

Stałam troszkę na bocznicy. Na szczęście nie zardzewiałam doszczętnie. Całkiem niedaleko była stacja zwana "Meandrami księgowości", gdzie wpadałam dość często.
Tam też nabawiłam się choroby zwanej frustracją. Bo serce rwało do przodu, a tyłek siedział przy biurku wprowadzając kolejne faktury i rachunki... i tak dzień w dzień... tydzień w tydzień... miesiąc w miesiąc... i nie wiadomo kiedy minęły dwa lata. I pomimo mojego ulubionego rytmu "to tak to to tak to to tak" było mi tam źle. Chyba po prostu pojeździłam w kółko... Dowiedziałam się o sobie tyle, że zupełnie nie nadaję się do pracy biurowej. Wolę kontakt z ludźmi niż z papierami.
Mądrzejsza o to doświadczenie pojechałam dalej. 400km dalej;-)